Generalnie, tak na codzień, nie lubię być nachalny. Muszę jednak godzić to jakoś z moim życiem zawodowym, które opiera się na sprzedawaniu, a jak wiadomo, żeby coś sprzedać trzeba z informacją o naszej ofercie dotrzeć do klienta. I tu zaczynają się schody, jak to zrobić w nienachalny sposób? Nasz sklep jest trochę schowany i nie jest tak łatwo nas zauważyć, mimo że znajdujemy się na jednej z głównych ulic Poznania. Można by pójść na skróty i postawić LED-owy ekran, ale nie godzi się to z moim światopoglądem, gdzie ekrany LED-owe to najniższa forma reklamy, niższa od denerwujących śpiewanych reklam radiowych i szmat reklamowych na budynkach „w renowacji”. Postanowiłem postawić na tzw. potykacze, najpierw były one niezmienne w swej treści jak np. ten:
Olśnienia doznałem w Kopenhadze popijając kawę i gapiąc się na ruch rowerowy w małej kawiarni Kaffix, która znajduje się w pobliżu Dronning Louises Bro. Mieli tam właśnie potykacz do pisania kredą, taki jak wiele innych gastronomicznych miejsc i codziennie coś nowego na nim pisali. Pomyślałem sobie czemu my, sklep rowerowy, mamy odmawiać sobie tej przyjemności dzielenia się z przechodniami, rowerzystami i kierowcami ciągle świeżym przekazem. I tak powstał nasz czarny jak szkolna tablica potykacz.
Wymyślanie chwytliwych tekstów nie jest jednak takie proste i po tym jak ulewa pięknie wymyła naszą tablicę ogłosiliśmy konkurs na naszym Facebooku na jakiś nowy slogan.
Zwyciężczyni otrzymała w nagrodę najlepszy magazyn rowerowy, czyli PNT Magazine.
Dzisiaj na potykaczu wylądowała spolszczona wersja tekstu, który zaproponował nasz kalifornijski korespondent podczas wspomnianego konkursu. Chyba jemu też należy się nagroda.
Kredą możemy wyżywać się również na naszej Mobilnej Witrynie Sklepowej™
Mój ulubiony potykacz w Poznaniu!